La rentrée, czyli co słychać na francuskiej scenie politycznej

Category: Aktualności na stronie głównej Tags:

29 sierpnia prezydent Francji Emmanuel Macron zdołał sprzedać prorosyjskiej Serbii 12 myśliwców Rafale, ale nie zdołał jeszcze przeciąć węzła gordyjskiego, który sam namotał w Paryżu. Być może moment wyznaczenia nowego premiera wreszcie nadszedł, ale od wyborów słyszeliśmy to już więcej niż raz.

Na początek jednak krótkie streszczenie dla tych, którzy w promieniach słońca zapomnieli (albo nie śledzili) ostatnich wydarzeń we Francji. Wieczorem w dniu wyborów europejskich prezydent Marcon niespodziewanie dla wszystkich rozwiązał Zgromadzenie Narodowe – niższą izbę parlamentu. Wbrew oczekiwaniom w dwuturowych wyborach 30 czerwca i 7 lipca nie wygrało skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN). Stało się tak dzięki wyjątkowej mobilizacji partii lewicy i centrum, które utworzyły „front republikański” mający powstrzymać dojście RN do władzy, oraz wyborców, którzy (wielokrotnie wbrew swoim rzeczywistym poglądom politycznym) zagłosowali na kandydatów mających większe szanse pokonać skrajną prawicę Marine Len i Jordana Bardelli. Ku wielkiemu zaskoczeniu największym blokiem w nowej izbie stała się koalicja lewicowych ugrupowań (Nowy Front Ludowy – NFP). Drugą w kolejności siłą jest blok partii centrowych, a Zjednoczenie Narodowe zajęło zaledwie 3. miejsce (niemniej jest największym ugrupowaniem w Zgromadzeniu Narodowym). Żadna siła nie zdobyła większości bezwzględnej wynoszącej 289 głosów… i żadna do tej pory nie mówi o koalicji rządowej.

16 lipca prezydent przyjął dymisję rządu Gabriela Attala. Prawo nie zobowiązuje go do powołania nowego premiera w określonym terminie, lecz czas płynie, a trzeba przyjąć budżet na 2025 Zdymisjonowany rząd Attala nadal administruje sprawami bieżącymi, bijąc nie tylko rekord V Republiki (zaledwie 9 dni oczekiwania na nowy rząd), lecz także IV Republiki (38 dni). Gabinet Attala bez skuchy zapewnił bezpieczeństwo w trakcie olimpiady (pilnowało go aż 45 000 policjantów i żandarmów).

23 lipca NFP – składający się z socjalistów, komunistów, zielonych i skrajnie lewicowej Francji Niepokornej – po trudnych negocjacjach przedstawił swoją kandydatkę na premierkę: mało dotychczas znaną Lucie Castets, dyrektor finansową Paryża. Lewica uznała, że skoro zwyciężyła w wyborach to do niej powinien należeć przywilej sformowania rządu. Jest to do dziś jedyna oficjalna kandydatura, za którą stoi ok. 193 lewicowych deputowanych.

Castets zamierza na dłużej zagościć na francuskiej scenie politycznej. Pod koniec sierpnia oznajmiła, że rezygnuje z pracy w paryskim ratuszu. Choć kilka dni wcześniej Pałac Elizejski (urząd prezydenta) oznajmił po pierwszej turze rozmów ze wszystkimi grupami parlamentarnymi 23 i 26 sierpnia, że prezydent nie powoła rządu składający się wyłącznie z Nowego Frontu Ludowego i realizującego wyłącznie jego program, ponieważ natychmiast upadnie w efekcie wotum nieufności ze strony innych grup obecnych w izbie. Obecnie cała trudność leży właśnie w tym, by znaleźć rząd, którego nie obalą od razu inne partie.

Francja Niepokorna zamierza w odwecie złożyć wniosek o złożenie Macrona z urzędu prezydenta (co oczywiście jest skomplikowaną procedurą i nie wydaje się prawdopodobne, żeby zakończyła się ona sukcesem; co więcej zmiana prezydenta nie zbuduje większości rządowej w Zgromadzeniu Narodowym). Skrajna lewica wzywa również do manifestacji 7 września. Na 1 października (to dzień rozpoczęcia sesji Zgromadzenia Narodowego) zapowiedziane są z kolei manifestacje niektórych związków zawodowych. Chodzi m.in. o obalenie reformy emerytur.

Na kolejną rundę rozmów nie zaproszono Zjednoczenia Narodowego, ale także Francji Niepokornej. W związku z tym z dalszych rozmów z prezydentem zrezygnowały też pozostaje ugrupowania wschodzące w skład NFP. Choć Nowy Front Ludowy trzeszczy niekiedy w szwach (np. w Partii Socjalistycznej głośno wybrzmiewa głos mniejszość, która chce uczestniczyć w konsultacjach), na razie żadna formacja nie chce mieć etykietki rozłamowca w oczach lewicowego elektoratu. Ewentualny rozpad NFP oznaczałaby też, że w kolejnych wyborach (parlamentarne mogą się odbyć już za kilka miesięcy) lewicowi kandydaci stanęliby do bratobójczej walki w jednomandatowych okręgach.

Być może ten tydzień przyniesie Francji w końcu nowego premiera – w poniedziałek na konsultacje do prezydenta udaje się Bernard Cazeneuve, którego nazwisko przewija od jakiegoś czasu na giełdzie potencjalnych premierów. To były premier i były członek Partii Socjalistycznej. Macron przyjmie również swoich poprzedników – François Hollande’a (obecnie deputowanego NFP) i Nicolasa Sarkozy’ego (który w ostatnim wywiadzie skrytykował Republikanów – swoją rodzinę polityczną, za to że nie chce być w rządzie). Bo problem polega również na tym, że wielu polityków widzi się już w wyścigu o fotel prezydenta w 2027 roku i rządzenie nie jest im po prostu na rękę.

La rentrée – jak mówią Francuzi o powakacyjnym, pourlopowym powrocie do obowiązków – zapowiada się burzliwie.

Joanna Różycka-Thiriet

ekspertka Fundacji Schumana