Od kilku dni na ulicach słowackich miast odbywają się protesty pod hasłem dosť bolo Fica (dość już było Fica) przeciwko rządowi Roberta Ficy, powołanego ledwie kilka tygodni temu. Powiedzenie to nawiązuje do faktu, że Fico pełnił już urząd premiera Słowacji dwukrotnie, w latach 2006-10 oraz 2012-18.
Pierwsze kroki Ficy przypominają nieco początki rządów PiSu w Polsce, w roku 2015, kiedy organizowane były manifestacje przeciwko gwałtownym działaniom wobec Trybunału Konstytucyjnego. Na Słowacji bezpośrednim powodem protestów stała się próba likwidacji, w specjalnie przyspieszonym trybie, urzędu specjalnej prokuratury. Przez ostatnie lata była ona odpowiedzialna m.in. za śledztwa wobec polityków podejrzanych o korupcję. Tak się akurat składa, że wiele prowadzonych spraw dotyczyło prominentnych przedstawicieli aktualnej władzy. Jeden z nich, obecny wicepremier i minister obrony Robert Kaliňák przesiedział nawet w związku z tym przez pewien czas w areszcie.
Rząd odrzuca jakiekolwiek negocjacje na temat ew. zaprzestania swoich działań w tej sprawie. Tłumaczy, że głęboka reforma prokuratury była zapowiadana w kampanii wyborczej. Opozycja przypomina natomiast, że np. obecny przewodniczący parlamentu, Peter Pellegrini, lider koalicyjnej partii Hlas, obiecywał wtedy, że zmiany zostaną przeprowadzone po dłuższej dyskusji i konsultacjach społecznych, a nie z zaskoczenia w kilka dni.
Obawy niektórych obywateli Słowacji budzą także inne działania rządu Ficy, w tym zapowiadane ograniczenia wobec organizacji pozarządowych czy mediów.
Manifestacje odbyły się nie tylko w Bratysławie, ale także w Košicach, Banskej Bystricy i Žilinie. Uczestniczyło w nich od kilkuset do kilku tysięcy osób. To mniej, niż w polskich protestach po 2015 roku. Trzeba jednak pamiętać, że Słowacja to wielokrotnie mniejszy kraj, a Banská Bystrica czy Žilina to miasta wielkości naszej Jeleniej Góry.